Recenzja filmu

One Piece Film: Red (2022)
Goro Taniguchi
Akemi Okamura
Chô

Muzyka totalna

Nowe "One Piece" odzwierciedla wszystko, do czego przyzwyczaiła nas seria. Poza dużą dawką humoru i intrygujących zwrotów akcji mamy tu przede wszystkim do czynienia z opowieścią o przyjaźni,
Jako Polscy widzowie rzadko mamy okazję zobaczyć w kinie trendujące w Japonii anime. Przez długi czas jedyne, co docierało do nas z Kraju Kwitnącej Wiśni, to produkcje studia Ghibli, a od wielkiego dzwonu trafiały się też produkcje z Goku i spółką. To się jednak zaczyna na szczęście zmieniać. W tym roku dostaliśmy już stworzoną przez Mamoru Hosodę "Belle", przygody Gohana w "Dragon Ball Super: Super Hero" oraz osiągające szczyty popularności "Jujutsu Kaisen 0". Do tego zaszczytnego grona cały na czerwono dołącza "One Piece Film: Red", piętnasty długometrażowy film z uniwersum "One Piece".

Gdyby dwadzieścia lat temu ktoś mi powiedział, że opowieść o piratach stanie się jednym z najpopularniejszych shonenów na świecie, popukałabym się w głowę. U schyłku lat 90. dla mnie i moich rówieśników liczyły się wyłącznie przygody pewnego nierozgarniętego Saiyanina i, ewentualnie, powoli przebijające się do naszej świadomości Pokemony. Tymczasem to właśnie "One Piece" jest aktualnie najdłuższym tasiemcem. Co więcej najnowszy film w serii już stał się nie tylko najlepiej zarabiającym tytułem w cyklu, ale i najlepiej zarabiającym tytułem w Japonii 2022 r. Supremacja Słomkowych Kapeluszy jest niezaprzeczalna.

Chociaż wydarzenia przedstawione w filmie nie należą do kanonu (z paroma drobnymi wyjątkami), to umiejscowienie ich w czasie nie przysparza kłopotów. Uta, przyjaciółka Luffy'ego z dzieciństwa, została wprowadzona do anime w 1029 odcinku, tuż przed japońską premierą filmu. Wiemy o niej tyle, że od najmłodszych lat urzekała wszystkich swoim śpiewem i że jej największym marzeniem było śpiewanie szantów dla załogi swego ojca, Rudowłosego Shanksa. Życie jednak przygotowało dla niej inny scenariusz. Oto Uta stała się wielbioną przez miliony diwą. Za sprawą ujmującego głosu i niesamowitej scenicznej prezencji wielu jej oddanych fanów gotowych jest zrobić dla niej absolutnie wszystko, a już na pewno wziąć udział w największym muzycznym widowisku na wyspie Elegia. Tam też zjawia się ekipa Luffy'ego. I chwała mu za to, bo choć jest nieco nierozgarnięty, udaje mu się udaremnić próbę porwania Uty. Ale nie wszystko jest tu takie, jak się wydaje. Dość napisać, że do wyspy zbliża się Marynarka, wydarzeniom przygląda się Starszyzna Pięciu Gwiazd, a wszystkie znaki na niebie i pięciolinii wskazują, że nadchodzi nieuchronna katastrofa wywołana potężnym głosem Uty.

Uczciwie uprzedzam, że jeśli nie jesteście fanami musicali ani nawet filmów, w których postacie od czasu do czasu sobie podśpiewują, to może być ciężko. Japońskiej muzyce popularnej daleko do jej południowokoreańskiego odpowiednika. W dodatku więcej tu ciężkich, rockowych brzmień pokroju X-Japan albo The Gazette niż słodkiego, idolkowego plumkania Musumek bądź AKB48. 

Można powiedzieć, że czas wielkich solistek też już przeminął, chociaż spektakularnie rosnąca popularność Ado – śpiewającego głosu Uty – przywraca nadzieję dla jpopu. Ado zachwyca bowiem barwą i mocą swojego głosu. Pozostali artyści też się spisali – tak że zaraz po seansie aż się chce odpalić ścieżkę dźwiękową i ponownie zanurzyć w tych wspaniałych brzmieniach. Każda wyśpiewana przez Ado piosenka jest ponadto idealnie zgrana z wydarzeniami dziejącymi się na ekranie i ma taką moc, że dodaje życia monetami ciągnącym się scenom. 

Każdy występ Uty spokojnie mógłby funkcjonować jako samodzielny teledysk. Twórcy włożyli mnóstwo serca w to, by nie tylko segmenty śpiewane, ale i te, w których dobro ściera się ze złem, wyglądały spektakularnie i cieszyły oczy. Trzeba przyznać, że animatorzy z Toei Animation poczynili ogromny progres na przestrzeni lat, do tego stopnia, że "One Piece Film: Red" to pierwszy film z całej serii, który mogłabym sobie regularnie powtarzać.

Napisałam już, że widzowie nie będą mieli problemów z identyfikacją postaci, układu sił i zależności panujących w świecie piratów. Ale to tylko połowiczna prawda, bo osoby nieznający ani serii, ani kontekstu mogą już poczuć się zagubieni. Twórcy nie tłumaczą bowiem, kim są bohaterowie i dlaczego zachowują się względem siebie w określony sposób. Sceny są też okraszone mnóstwem smaczków i referencji, których niedzielny fan anime raczej nie wyłapie. 

Przyznam też, że przed pójściem do kina obawiałam się jakości polskiego przekładu. W końcu tłumaczenie wielu nazw własnych nie dość, że jest trudne, to jeszcze łatwo o przekłamania i żenujące rozwiązania. Podobnie zaniepokojonych uspokajam – napisy są przyzwoite i w dodatku obyło się bez wpadek. Wielkie brawa dla grupy translacyjnej.

"One Piece Film: Red" odzwierciedla wszystko, do czego przyzwyczaiła nas główna seria. Poza dużą dawką humoru i intrygujących zwrotów akcji mamy tu przede wszystkim do czynienia z opowieścią o przyjaźni, trudnych relacjach międzyludzkich i życiu w zgodzie z samym sobą. Nawet jeśli nie jesteście za pan brat z losami Załogi Słomkowego Kapelusza, ruszajcie do kina i dajcie się ponieść tej muzycznej przygodzie.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones